W filmie „Elizjum” jest scena, w której bohater popełnia wykroczenie i przychodzi do sądu. Jednak zamiast człowieka czeka na niego robot, który zna wszystkie szczegóły jego sprawy i błyskawicznie wydaje wyrok. Technologicznie nie jesteśmy na to jeszcze gotowi. A mentalnie? Czy zaakceptowalibyśmy wyrok z komputera?
Dotychczas mówiąc o „informatyzacji wymiaru sprawiedliwości”, mieliśmy na myśli przede wszystkim technologiczne wsparcie zaplecza. A więc cyfrowe protokoły rozpraw, elektroniczne rejestry państwowe, informatyzację korespondencji i sekretariatu, wokandy na wyświetlaczach. Tymczasem w zaciszu gabinetów i na niszowych konferencjach dojrzewa nowy rodzaj „informatyki prawniczej”, czyli automatyczne wnioskowanie, przygotowanie przewodu sądowego, doradztwo, a może nawet – jak w „Elizjum” – orzekanie.
Mimo że czasy coraz spokojniejsze, to liczba sporów sądowych rośnie. W latach 2009–2010 było ich ok. 10 mln rocznie, w roku 2012 ok. 13 mln, w tej chwili ta liczba sięga prawie 15 mln. Sądzimy się coraz chętniej, ponieważ coraz lepiej znamy swoje prawa i jesteśmy coraz bardziej wymagający. Nieudane wakacje, zalany balkon, zaniżone odszkodowanie – to wszystko, co kiedyś byłoby powodem złorzeczenia, dzisiaj kieruje nas do adwokata. Sędziów nie przybywa w takim tempie, jedynym sposobem wzrostu wydajności aparatu sprawiedliwości pozostaje modelowanie prawa oraz informatyzacja postępowania. Informatyka na tym polu ma znaczące sukcesy.
Pięć poziomów dojrzałości elektronicznego prawnika
Pierwszy „poziom” informatycznego wsparcia prawnika w jego pracy to inwentaryzacja i indeksacja aktów prawnych, które mają zastosowanie w sprawie. A więc – katalog, metadane, pełnotekstowe wyszukiwanie, wzajemne odniesienia. Robi to już nie tylko większość komercyjnie dostępnych systemów prawniczych, ale również publicznie dostępne bazy danych. Dzisiaj polski prawnik nie wyobraża sobie pracy bez dostępu do internetu i komercyjnego systemu
Drugi „level” to system regułowy. Prawo pisane jest językiem naturalnym, ale można z niego wyekstrahować pewne reguły. Na przykład, że co do zasady roszczenia ulegają przedawnieniu po trzech latach, ale w przypadku roszczeń pracodawcy o naprawienie szkody wyrządzonej przez pracownika jest na to tylko rok. System ekspercki, w którym zawarto takie reguły, potrafi więc zadać odpowiednie pytanie: czy roszczenie ma charakter roszczenia wobec byłego pracownika? ile czasu upłynęło od zajścia zdarzenia? I podać odpowiednią odpowiedź: tak, roszczenie się przedawniło; nie, roszczenie przedawni się dopiero za 11 miesięcy.
Trzeci z „poziomów dojrzałości” bazuje na sieciach semantycznych. Nie tylko inwentaryzuje odpowiednie akty prawne, ale porządkuje wiedzę w nich zgromadzoną za pomocą pojęć i zależności między nimi. Odwzorowując dziedzinę prawa w języku formalnym („ontologii”), jednocześnie czyni ją zdolną do maszynowego przetwarzania. System prawny każdego państwa jest dzisiaj piramidą przepisów, często rozsianych po różnych aktach różnego poziomu i stale się zmieniających. Zebranie całości prawa na dany temat – nawet wąski – jest więc ogromną pomocą dla kancelarii prawnych specjalizujących się w danej dziedzinie. Taki „automatyczny prawnik” porządkuje wiedzę, np. w sprawach gospodarczych albo rozwodowych, udostępniając prawnikowi przestrzeń pojęć i faktów, po której może nawigować, aby wesprzeć swoją sprawę.
Poziom czwarty – na razie w dużej mierze teoretyczny: automatyczne wnioskowanie. To „elektroniczny adwokat”, który w ułamku sekundy, z siłą krzemowych gigaherców jest w stanie przeanalizować sieć semantyczną opisującą dany przypadek i przygotować dokumenty procesowe, gotowe do przesłania lub odczytania na sali sądowej. Robot-adwokat może zredukować zdarzenia do tych najbardziej istotnych dla sprawy, oprzeć swoje wnioski na odpowiednich aktach prawnych, przygotować argumentację i złożyć gotowe pisma.
I wreszcie poziom piąty – automatyczne orzekanie, uwzględniające nie tylko treść przypadku, ale cały kontekst sprawy. W sieć semantyczną, która odwzorowuje daną dziedzinę prawa (np. prawo spadkowe albo prawo rodzinne) można „wpuścić” inteligentnego agenta ze zleceniem konkretnego zadania: „uzasadnij, że w sytuacji, gdy potomek wyjechał za granicę 15 lat temu i nie utrzymywał żadnych kontaktów z rodzicem, zachowek się nie należy” lub „przedstaw argumentację, że roszczenia z tytułu udziału w nieruchomości przedawniły się”. To właśnie „elektroniczny sędzia” z „Elizjum”.
Czy sprawiedliwość może ostatecznie polegać jedynie na „obliczeniu wyniku sporu”, jeśli sama sprawa i stanowiska stron zostaną zapisane w języku formalnym? Inżynier odpowie zapewne twierdząco. Prawnik będzie ostrożny. W sprawiedliwości istotny jest czynnik ludzki; obok litery prawa jest zawsze duch; obok sprawiedliwości w danej sprawie – społeczny odbiór wyroku.
Komputer zakłada togę
Niestety, powstanie takich systemów napotyka wielkie trudności. Oprócz wspomnianego już rozsiania przepisów i braku precyzji języka naturalnego samo modelowanie prawa jest procesem niezmiernie złożonym; w pewnym sensie jest redukowaniem niedookreślonej przestrzeni pojęć do maszynowej precyzji opisu.
Przeszkodą są także różnice kulturowe. Budowa ontologii i modelowanie prawa wymagają współpracy informatyka oraz prawnika, a trudno o dwie bardziej odległe od siebie dziedziny. Jednocześnie trzeba pamiętać, że korzystanie z takiego systemu powinno być lekkie, łatwe i przyjemne dla adwokatów oraz radców prawnych. A jest to środowisko kulturowo ukształtowane zupełnie inaczej niż inżynierowie, o wysokim poczuciu własnej wartości, specyficznym języku oraz ściśle określonej hierarchii.
W maju 2016 r. kancelaria Baker & Hostetler z Cleveland poinformowała, że na stulecie swojego istnienia postanowiła „zatrudnić” wirtualnego „adwokata” w dziale zajmującym się sprawami upadłościowymi. Ów prawnik (którego nazwano Ross) nie tylko potrafi wnioskować w konkretnych sprawach, ale także uczy się na podstawie zmian w prawie oraz orzecznictwa. Zbudowany na bazie systemu sztucznej inteligencji Watson przetwarza język naturalny oraz gromadzi wszystkie fakty i argumenty istotne w sprawie. W wywiadzie dla dwutygodnika „Forbes” Steven Kestner, prezes kancelarii, mówił: „W tej chwili Ross zgromadził 27 terabajtów danych. Jego pomoc jest nieoceniona zwłaszcza w sprawach gospodarczych, gdzie obfitość informacji i istotnych dla sprawy dokumentów jest poza zasięgiem człowieka”.
Zagadnieniem modelowania wiedzy na potrzeby prawa zajmują się na całym świecie czołowe wydziały prawa. Raz do roku organizowania jest konferencja JURIX. W 2016 r. w Nicei omawiano m.in. takie zagadnienia, jak: automatyczna klasyfikacja wyroków, kalkulowanie prawdopodobieństw zdarzeń na podstawie zeznań świadków, automatyczna weryfikacja faktów podawanych przez strony (np. „była bezksiężycowa noc” lub „po pięciu minutach marszu”), generowanie umów handlowych przez boty oraz uwspólnianie języka („korpusu”) dla dziedziny prawa dla aktów pisanych w różnym języku.
Praktycznym zastosowaniem „elektronicznego prawnika” jest firma Treesk, założona przez dwie krakowskie prawniczki, Joannę Daniłowicz i Anetę Pacek-Łopalewską. W online’owym systemie zgromadzone są wszystkie istotne akty prawne dotyczące regulacji środowiskowych. Każdy, kto cokolwiek buduje, remontuje albo rozbiera, musi z nich korzystać. Zamiast zatrudniać na etacie radcę prawnego, może skorzystać z „prawnika w chmurze”, który poda wszystkie niezbędne akty i doradzi – za ułamek ceny, którą zapłaciłby za poradę radcy.
Czy wyrok można obliczyć
Przypomnijmy, że kwestia oceny prawnej i odpowiedzialności towarzyszy nam od zarania systemów informatycznych. Kiedyś widoczne było to zwłaszcza w systemach bankowych: jeśli komputer spóźnił się ze zmianą kursu waluty, to kto pokrywa różnicę w cenie sprzedaży? Bank? Autor aplikacji? Dostawca usługi? Natomiast dzisiaj ocena prawna nabiera zupełnie innego znaczenia – bo informatyka wkracza do świata fizycznego. Najlepszym przykładem są autonomiczne samochody. W sytuacji na drodze muszą obliczać poziom swojego ryzyka prawnego i reagować stosownie do jego zmian. Stąd krok już do dylematów z pogranicza prawa i etyki: czy w sytuacji bez wyjścia lepiej wjechać w słup, zniszczyć tylko własny samochód i być może zabić pasażerów, czy lepiej w tył jadącego przed nami samochodu, powodując mniejsze zniszczenia wewnątrz naszego pojazdu, ale za to odpowiedzialność względem właściciela i pasażerów poszkodowanego auta? Tutaj nikt nie orzeka, niemniej ryzyko prawne i etyczne musi być kalkulowane w ułamkach sekund.
Pozostańmy ostrożnie sceptyczni w kwestii modelowania prawa, ale nie spuszczajmy z oka tej dziedziny – postęp jest szybki, a coraz bardziej regulowany i coraz bardziej połączony system gospodarczy świata wymusza redukcję kosztów i przyspieszenie tempa analizy prawnej. A do tego komputery nadają się najlepiej.
Jeden z ojców informatyki, Gottfried Leibniz, postulował „maszynę do wnioskowania”. Według jego koncepcji, stanowiska we wszelkich sporach powinny zostać opisane w uniwersalnym, formalnym języku. Rozstrzygnięcie sporu polegałoby jedynie na obliczeniu wyniku – stąd łacińskie calculemus, „obliczmy”.
Czy sprawiedliwość może ostatecznie polegać jedynie na „obliczeniu wyniku sporu”, jeśli sama sprawa i stanowiska stron zostaną zapisane w języku formalnym? Inżynier odpowiedziałby zapewne twierdząco – wszak na co dzień styka się z językami formalnymi i precyzyjnym opisem algorytmu, który wyznacza polecenia maszynie. Skoro dało się zinformatyzować księgowość, taryfy lotnicze, mapy cyfrowe oraz wyszukiwanie informacji w internecie, to zapewne da się także zinformatyzować prawo.
Prawnik będzie ostrożny. I to nie tylko ze względu na fakt, że elektroniczny adwokat pozbawi go pracy i – niczym maszynistkę kilkanaście lat temu, a kierowcę tira wkrótce – wyśle na nieustające wakacje. W sprawiedliwości istotny jest jeszcze czynnik ludzki; obok litery prawa jest zawsze duch; obok sprawiedliwości w danej sprawie – społeczny odbiór wyroku. Nie na darmo jedną z kluczowych opowieści na temat sprawiedliwości jest ta o królu Salomonie, który kazał przeciąć dziecko na pół tylko po to, by po emocjonalnej reakcji stron rozpoznać, która z nich kłamała.
Pozostańmy ostrożnie sceptyczni w kwestii modelowania prawa, ale nie spuszczajmy z oka tej dziedziny – postęp jest niewiarygodnie szybki, a coraz bardziej regulowany i coraz bardziej połączony system gospodarczy świata wymusza redukcję kosztów i przyspieszenie tempa analizy prawnej. A do tego komputery nadają się najlepiej.
Autor dziękuje dr. Wojciechowi Wiewiórowskiemu, zastępcy Europejskiego Inspektora Ochrony Danych, za konsultację przy pracy nad niniejszym artykułem.
źródło: www.computerworld.pl