„Miejskie doświadczenie” 2.0, czyli Internet Rzeczy w mieście

Olsztyńskie rowery

Miejski Internet Rzeczy staje się naszą rzeczywistością. Na każdym kroku zaczynamy otaczać się sensorami, które zmieniają sposób poruszania się w przestrzeni miejskiej, dają większe bezpieczeństwo i sprawiają, że odpoczywa się przyjemniej.

Czym jest Internet Rzeczy? Wyraża nasze przekonanie, że podłączenie do sieci jak największej liczby urządzeń, automatyzacja ich reakcji na nasze działania, a także zbieranie danych i wyciąganie z nich wniosków pozwoli nam na lepsze zarządzanie zasobami. Zaczyna się już w kontekście pralki czy szczoteczki do zębów, które łączą się z aplikacją mobilną, pozwalając na zdalne zaprogramowanie prania czy sprawdzenie czasu szczotkowania.

Jednak IoT to przede wszystkim urządzenia przemysłowe, logistyka, a także coraz częściej elementy miejskiej architektury, jak wiaty przystankowe, ławki, lampy, czy kosze na śmieci, które mijamy każdego dnia. Dzięki zamontowanym w nich czujnikom i miernikom mogą one produkować olbrzymie ilości danych – w końcu nieustannie wchodzą w interakcje w naszymi telefonami, samochodami, czy między sobą.

Jeśli coś mierzysz, to możesz tym zarządzać i ulepszyć.
Pojawia się więc pytanie – co zrobić z ogromnymi zasobami danych? Załóżmy, że rozpatrujemy przystanek autobusowy wyposażony w interaktywną tablicę informacyjną i nadajnik Wi-Fi. Dzięki analizie informacji produkowanych w jego otoczeniu bez problemu możemy dowiedzieć się, ile osób i w jakich godzinach wsiadało do autobusu. Jeśli zaś same autobusy również wyposażone są np. w beacony, to oba „cyfrowe ślady” możemy połączyć w jeden i przeanalizować całą drogę do pracy.

Nikt nie zajmuje się tu oczywiście śledzeniem pojedynczych użytkowników – dane zawsze są anonimowe – a raczej analizą na bardzo wysokim poziomie agregacji. Tylko ona pozwala na ulepszenie miejskich usług. Pod jakim kątem? Na przykład wysyłania dodatkowych pojazdów, aby odciążyć szczególnie zatłoczone kursy czy usuwania mało uczęszczanych linii. Pozwala także reagować na nagłe wydarzenia. Zatrzymanie się wielu autobusów czy tramwajów w jednym miejscu i znaczące zwiększenie się ruchu może być sygnałem, że dzieje się coś niebezpiecznego, nawet zanim ktoś zadzwoni po karetkę czy policję.

Wyposażenie autobusów w sprzęt IoT wymiernie pomaga również samym podróżnym, np. w aplikacji Google Maps. Sprawdza ona na bieżąco rozkład jazdy pociągów i autobusów, i informuje o zmianach w czasie rzeczywistym. Dzięki temu, kiedy otworzymy Mapy, widzimy dokładny czas, w jakim tramwaj pojawi się na przystanku.

Udostępnienie danych zewnętrznym dostawcom to tylko jeden z przykładów współpracy na linii ratusz – firmy komercyjne.

Dane są walutą XXI wieku.
Dzięki big data (dane miejskie z pewnością mieszczą się w tej definicji) miasto może budować zupełnie nowe rynki, które kiedyś nawet nie przyszłyby nam do głowy. Weźmy tu miejski monitoring. Obraz z kamer może być bowiem przetwarzany przez algorytmy odczytywania tablic rejestracyjnych samochodów. W nich zakodowana jest zaś informacja o miejscu rejestracji. W ten sposób łatwo można sprawdzić, skąd pochodzą przyjezdni i odpowiednio dostosować przekaz. Przydaje się to w turystyce, ale i przy dbaniu o bezpieczeństwo mieszkańców.

Zautomatyzowany system może bowiem chronić wyznaczone strefy, gdzie nie powinni się pojawiać ludzie, np. dzieci, które z jakiegoś powodu znajdują się na terenie oczyszczalni ścieków. System mógłby zostać zaprojektowany w taki sposób, aby wysyłał alerty do służb porządkowych, ilekroć ktoś przekraczałby wyznaczone granice stref zamkniętych, jak wodociągi czy zakłady zmilitaryzowane.

Monitoring w Chełmnie.
Takie rozwiązania, to jeszcze oczywiście pieśń przyszłości, ale inteligentne kamery już teraz trafiają do polskich miast. We wrześniu Orange rozpoczął wdrożenie miejskiego systemu monitoringu w Chełmnie. 28 kamer o rozdzielczości 4 MP trafiło wtedy na ulice tego 20-tysiecznego miasta w województwie kujawsko-pomorskim. Kamery przekazują obraz do punktów zbiorczych po radiolinii, pracującej w paśmie 5 GHz. Sieć powstała tylko na potrzeby chełmskiego monitoringu, przez co jest zdecydowanie odporniejsza na ingerencję z zewnątrz.

„Miejskie doświadczenie” 2.0, czyli Internet Rzeczy w mieście
Kiedy dane dosłownie leżą na ulicy, wystarczy się po nie schylić. Wymaga to oczywiście inwestycji w postaci zainstalowania czujników, ale zyski mogą wyjść daleko poza koszty.

Chicago wyposażyło swoje ulice w stacje monitorujące jakość powietrza, które zintegrowano z czujnikami hałasu i ulicznych wibracji. Dostęp do takich zmysłów daje projektantom aplikacji szerokie pole do popisu. Teoretycznie mogą oni wykorzystać powstałą infrastrukturę do przygotowania harmonogramów dla biegaczy, którzy na swój jogging powinni wychodzić przy jak najlepszym stanie powietrza i najmniejszym hałasie.

W Amsterdamie zaś na ulicach zamontowano lampy dostosowujące się do liczby pieszych i oświetlenia naturalnego. Pozwalają one nie tylko na oszczędność energii, ale mogą również służyć za hot-spoty. Mieszkańcom Amsterdamu chętnym do udziału w projekcie rozdano również liczniki zużycia energii, które w zamian za finansowe bonusy nakłaniały do wyłączenia klimatyzacji, gdy sieć poddawana była największemu obciążeniu.

Pierwsza lekcja parkowania – użyj aplikacji.
Zmniejszeniu obciążenia miejsc parkingowych służy również holenderska aplikacja Mobypark, która idealnie wpisuje się w ideę sharing economy. Pozwala dzielić się miejscami parkingowymi za opłatą, dzięki czemu eliminuje te nieużywane.. Z otwartych danych miejskich korzysta również polski NaviParking, który prowadzi do wolnych miejsc parkingowych m.in. w Amsterdamie i Wrocławiu.

Używając aplikacji NaviParking, kierowcy skracają czas potrzebny na znalezienie miejsca parkingowego, tym samym zmniejszając emisję spalin i wpływ transportu na środowisko. Szczególnie, że inteligentny parking pełni ważną rolę w całym ekosystemie mobilności – będąc punktem przesiadkowym w inne, bardziej ekologiczne formy transportu – mówi Iwona Skowronek, CXO w NaviParking.

Dzięki cyfryzacji miejskich danych będziemy otrzymywać informację o tym, gdzie zaparkować auto i jak pokonać tzw. ostatnią milę, używając przyjaznych dla środowiska środków transportu, takich jak komunikacja miejska czy współdzielone auto elektryczne. Co najważniejsze, informacje będą spływały w czasie rzeczywistym.

Już wkrótce także w Polsce powstawać będą strefy czystego transportu. Wykorzystując otwarte dane miejskie dotyczące transportu, AI i zaawansowaną analitykę danych, będziemy w stanie zoptymalizować mobilność w mieście. Zintegrowanie transportu multimodalnego i usług w zakresie elektromobilności jest kluczowe dla transformacji w kierunku niskoemisyjnej i zrównoważonej mobilności – dodaje Iwona Skowronek.

Przesiadka na rower.
IoT sprawia również, że inaczej myślimy o standardowych środkach transportu, jak na przykład rowery. W największych polskich aglomeracjach już od dawna z powodzeniem funkcjonują rowery miejskie, które wtopiły się w transportowy ekosystem. Zmniejszają korki i przyczyniają się do oczyszczania powietrza.

Jedna z najciekawszych implementacji stała się udziałem Olsztyna, gdzie Roovee wspólnie z Orange wprowadziło system roweru miejskiego, który nie wymaga stacji dokujących.

System, w którym rower można pozostawić w dowolnym miejscu, bez konieczności poszukiwania stacji operatora jest znakomitym ułatwieniem w korzystaniu z roweru miejskiego. Aby system wypożyczalni się sprawdził, konieczna jest odpowiednia liczba stacji i rowerów, dostosowana do liczby mieszkańców i turystów – zauważa Jacek Godlewski, Senior Solutions Manager specjalizujący się w IoT w Orange.

Orange dostarcza system GPS i łączność z rowerem, dzięki czemu komunikat o otwarciu lub zamknięciu zamka przepływa przez sieć w mgnieniu oka, praktycznie niezależnie od jej obciążenia. Jest to o tyle ważne, że rower działa na akumulatorze, więc aby ograniczyć zużycie energii, nie może stale utrzymywać sesji transmisji.

Smart-meble miejskie.
Energia stała się też oczkiem w głowie Seedii, polskiego startupu produkującego ławki, wiaty przystankowe i kosze na śmieci zasilane promieniami słonecznymi. Polacy do września sprzedali 130 obiektów w całym kraju, a teraz wychodzą również za granicę. Ich ławki są o tyle ciekawe, że oferują mieszkańcom punkt dostępowy do internetu. Wiaty są zaś zintegrowane z e-papierowym ekranem, a kosze na śmieci są w stanie samodzielnie informować służby o swoim napełnieniu.

System do zarządzania flotą zbiera dane telemetryczne ze wszystkich naszych urządzeń, co wykorzystujemy do przewidywania napraw. Widzimy jakie jest napięcie na panelach fotowoltaicznych i obserwujemy co dzieje się z akumulatorem. Dzięki temu widzimy objawy usterek i możemy odpowiednio uprzedzić zespół techniczny. To również narzędzie to zarządzania sposobem wykorzystania energii w każdej z ławek, co jest bardzo ważne w kontekście sprzedaży w różnych szerokościach geograficznych – mówił w rozmowie ze Spider’s Web Piotr Hołubowicz, współtwórca i szef Seedii.

Produkty tej polskiej firmy wykorzystywane są dziś nie tylko do komunikacji z mieszkańcami i zbierania o nich danych. Umożliwiają bowiem integrację z sensorami smogu, pogody czy beaconami.

Rzeczy połączone w internet.
Aby miasto stało się platformą połączonych usług konieczna jest infrastruktura, dająca możliwości rozwoju. Tu z ofertą wychodzi Orange, które współpracuje tak z Seedią i NaviParkingiem. Oferuje samorządom pakiet usług – od chmury, przez cyberbezpieczeństwo, po Internet Rzeczy. Dopiero takie holistyczne spojrzenie na „bystre miasta” może podnieść jakość życia mieszkańców. Celem nie jest bowiem wrzucenie sensorów gdziekolwiek można, a zaprojektowanie usług, które poprawią „miejskie doświadczenie”.

Źródło: www.spidersweb.pl

Powiązane posty

One Thought to “„Miejskie doświadczenie” 2.0, czyli Internet Rzeczy w mieście”

Leave a Comment